Lorietta
Gość
|
Wysłany: Śro 9:23, 12 Kwi 2017 Temat postu: Nagła zmiana zachowania kotki |
|
|
Witam serdecznie
Półtora miesiąca temu wraz z partnerem zaadoptowaliśmy kotkę. Miała wtedy około pół roku i przyjechała do nas w trakcie ruji. Jak na kotkę z adopcji była dość towarzyska i szybko się zadomowiła (wiemy tylko, że znaleziono ją na ulicy i przez jakiś miesiąc była w domu znalazcy zanim trafiła do fundacji).
Po zakończeniu ruji zabraliśmy ją do weterynarza na sterylizację. Przeszła ją całkiem spokojnie, choć miewała lekkie objawy depresji kaftanikowej (upadanie na bok, brak chęci podejścia do misek - trzeba było jej podstawić je pod pyszczek, czasem chodziła tyłem lub strzepywała tylne łapki z nieistniejącego brudu), do kuwety chodziła jednak bez problemu.
Po wyswobodzeniu się z kaftanika odżyła, chciała się bawić, przytulać, domagała się wręcz pieszczot.
Od tygodnia jednak coś się zmieniło, stała się strasznie płochliwa, w nocy bywa nazbyt aktywna skacząc po wszystkim na co może wejść. Zaczęła gryźć kable, torebki, dywaniki, buty a nawet wykończenia szafek w kuchni. Unika wręcz kontaktu ze mną i moim partnerem a jeśli już do jakiegoś dojdzie - skacze na nogi, syczy i gryzie dłonie. Pokłada się na podłodze brzuszkiem do góry ale wystarczy, że wystawi się do niej rękę a ona nagle się odpycha wszystkimi łapkami.
Przymila się wyłącznie wtedy, kiedy któreś z nas otworzy lodówkę albo gdy szykuję jedzenie, mianowicie ociera się, przyjaźnie miauczy (pomimo pełnych miseczek z jej ulubioną karmą i smakołykami). Skora jest jednak do zabaw z jej ulubioną wędką i pluszową myszką.
Dziś zauważyłam, oglądając filmiki o śmiesznych zachowaniach zwierząt, że kiedy miauczy filmikowy kot ona nagle biega po domu szukając go, groźnie miaucząc, prychając i tak jakby powarkując. Wciska się na kolana dalej wydając tego typu odgłosy i kręgosłupem dociska się do mojego boku. Jak tylko wyłączyłam dźwięk, sprawdziła jeszcze raz mieszkanie po czym wróciła na kolana, ułożyła się w kłębuszek i mrucząc przy głaskaniu zasnęła.
Zastanawiam się, czy może wraz z partnerem mogliśmy popełnić jakieś błędy. Poświęcaliśmy jej od chwili adopcji sporo czasu, regularnie się z nią bawimy, dostaje mokrą karmę o stałych porach, pastę na odkłaczanie również podajemy jej o jednej porze (nie potrafiła odkrztusić kłaczków i połykała je), nie zostaje sama w domu dłużej niż 3 godziny. Nigdy nie podnieśliśmy na nią głosu ani nie została skarcona. Kiedy atakuje moje nogi staram się odsuwać i próbuję ją ignorować, ale to jakby napędza ją do dalszego zadawania bólu. Czy możliwym jest, że ten stan jest tylko przejściowym czy też powinnam zabrać ją do weterynarza na jakieś badania?
|
|